Andaluzyjskie StelazeZaraz mogę być
Kim tylko sobie chcę
I tak byłem nim
Lecz tylko we śnie
Bo we dnie stałem przy prasie
Wielkiej jak dom
Andaluzyjskie giąłem stelaże
CzarownicaWpadłem w sidła czarownicy
A był poranek na niebie
Straciłem siły i w niczym
Nie przypomniałem sobie
Onegdaj śmiałem się z czarów
Tym razem nie było mi do śmiechu
Niewiele ze mnie zostało
DemonologiaSzczęście jest kruche jak kryształ
Nieszczęście - pewne jak skała
Mądrość, rzadka jak brylant
W głupoty hałdach się wala
Poezji jest dola żebracza
Chamstwo rechocze po balach
Prawdę psów sfora osacza
Dwiescie ZlotychKiedy nie miałem już nic do stracenia
To było wtedy gdy straciłem wszystko
Zdobyłem miłość kobieta docenia
Wdzięk Desperado gdy podchodzi blisko
Pragnąc ją porwać na chwile szaleństwa
A chwila w życiu wszystko zmienia
Życie to dziwka musi mieć alfonsa
Co noc a chwila bliska jest spełnienia
Dzisiejszej NocyZdarzyło mi się to
Dzisiejszej nocy
Ktoś do mych drzwi
Zastukał tak jak ty
Więc pchnąłem drzwi lecz nie
Paliłem światła
A gdy wstał świt to byłem sam już sam
Lema Pamieci Kosmiczny PogrzebCzas umierać nastał umieraj więc trwogo
Żadne cię mury zatrzymać nie mogą
Niczego szpital w tobie nie przemieni
Boś planetą na niebie z księżycami swemi
Tknięty na umyśle tkwisz w czasu maszynie
Niczym ludzka larwa zaklęta w bursztynie
Mózg razy nieskończoność do entej potęgi
Malzenstwo To Pieklo Na ZiemiSpotkałem twego męża
Na pogrzebie jego żony
Tak samo jak i ty
Nie byłem zaproszony
Dziś wpadam nawalony
Bez zapowiedzenia
Na ślub swojej żony
MatematykJedni mówią muzyk drudzy matematyk
Inni że przednim poetą on bywa
Jam jest artysta odrzucam schematy
Natchnienia pragnę takoż ciebie wzywam
Możeś dlatego przeciwieństwem Boga
By nie zmiażdżył wiernych niczym z silo wieża
Możeś ty jest lewa a on prawa noga
Na SztorcNa sztorc postaw się na sztorc
Niech nikt nie mówi ci jak żyć
Niech głos twój liczy się jak los
W loterii w którą grasz i ty
Nie można wszystkiego mieć
Nie można nie mieć nic
Rób tylko to co chcesz
Prawdziwa MiloscJeszcze się kiedyś obudzę
Jeszcze się kiedyś odwinę
Jeszcze się kiedyś utrudzę
Uczynię z dębu swój kij
Uczynię z kobry cięciwę
Ty sobie śpij sobie śpij
WieslawW Wiesławie zawrzało więc pochwycił czajnik
Wciąż było mu mało udał się po palnik
Miotając łaciną włóczył konkubiną
Zawsze był świnią ją obarczał winą
A przecież miało być inaczej
Jutro przyniesie pewnie kwiaty